niedziela, 21 kwietnia 2013

Chwilowa zapaść na blogu...

Dawno nie zaglądałam na bloga. Przedłużająca się zima i nadmiar pracy wpędziły mnie w dołek , z którego trudno było mi się wydostać. Czasu i sił starczało mi tylko na czytanie książek. Nie mogłam się zdobyć na napisanie o nich.
Nie chcę jednak by umknęły one mojej pamięci, by nie została po tym okresie czarna dziura. Muszę je więc odnotować, z jednym zdaniem komentarza.


1. Mariusz Urbanek, "Waldorff. Ostatni baron peerelu".
Ciekawie napisana biografia jednej z najbarwniejszych postaci świata kultury - Jerzego Waldorffa. Mnóstwo ciekawostek, anegdot. Postać równie ciekawa co kontrowersyjna.

2. Sławomir Koper, "Polskie Piekiełko".
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Koper zebrał fakty z okresu II wojny światowej, o których nie uczy się na lekcjach historii w szkole. Emigracja polska , a zwłaszcza rząd pokazany jest w dość kontrowersyjnym świetle. Wiele zastrzeżeń może budzić  sposób sprawowania władzy, dowodzenia wojskiem. Ciekawa historia o obozie Shinefoot, kompromitująca dla gen. Sikorskiego. Pozycja warta polecenia.


3. Julia Navarro,  "Gliniana Biblia" - to ciekawy kryminał archeologiczny. Książka nie jest być może warta głębszych i dłuższych refleksji, ale dobrze się czyta, a o to chodzi w kryminale.

4. Marcin Świetlicki, "Trzynaście".
Surrealistyczny kryminał, bardziej nastawiony na komentowanie polskiej rzeczywistości niż na "szukanie mordercy". Ciekawa konwencja językowa i metaforyczna, przepełniona kpiną i ironią.
Taką literaturę lubię...:)

5. Katarzyna Grochola, "Zielone drzwi" i "Huston, mamy problem".
Nie czytam tego typu książek, bo chociaż mają swoje walory to jednak  szkoda mi na nie czasu. Ostatnio mój stan ducha domagał się jednak tego typu literatury:).
Zaaplikowane lekarstwo na doła pomogło, humor  poprawił się.
"Zielone drzwi" to powieść autobiograficzna, którą czyta się lekko, z zaciekawieniem, chociaż dużo historii i anegdot znanych jest z innych książek Grocholi.
"Huston..." to zabawna opowieść o młodym mężczyźnie, który z trudem układa sobie życie zawodowe i rodzinne. Nie jestem pewna , ale to chyba jedyna powieść Grocholi, gdzie głównym bohaterem jest mężczyzna a nie kobieta. Płeć piękna, jak zwykle, dominuje na mężczyznami inteligencją, wrażliwością i umiejętnością życia w relacjach z innymi ludźmi. Grochola jest jak czekolada - dobra na smutki, po jednym kawałku humor poprawia się, ale po zjedzeniu całej tabliczki (przeczytaniu dwóch książek pod rząd) może zemdlić...


6. E.L. James,czyli Erika Leonard , "Pięćdziesiąt twarzy Greya".
W życiu nie czytałam takiej szmiry! Papierowe postaci, ubogie, prymitywne  słownictwo. Z wielkim trudem dobrnęłam do końca książki.  Zionie nudą i tandetą! Szkoda słów...

7. Manuela Gretkowska, "Trans".
Autorka, jak zwykle, szokuje czytelnika językiem , szczerością intymnych wyznań, graniczących z bluźnierstwem, deptaniem świętości. W przeciwieństwie do Eriki Leonard, u Gretkowskiej perwersyjność języka ma swoje uzasadnienie, wyraża głębsze treści. Przyznaję, że niektóre opisy scen intymnych z A. Żuławskim szokowały mnie, zadawałam sobie pytanie - po co ona o tym pisze?! Ponoć "Trans" miał być odpowiedzią na wspomnienia Żuławskiego pt."Nocnik". Chyba udało się - dokopała byłemu kochankowi. Zastanawiam się tylko , czy przy okazji sama zbyt nie upaprała się w tym szambie?

8. Manuela Gretkowska, "Agent".
Zupełnie inny rodzaj literatury niż "Trans". Ciekawa historia mężczyzny, prowadzącego podwójne życie, między żoną a kochanką. Brak mi jednak stylu Gretkowskiej, tego charakterystycznego "pazura", ciekawych metafor. Trochę nudne, mało wiarygodne postaci bohaterów. Lekkie rozczarowanie...

...a, jeszcze obejrzałam film Piotra Trzaskalskiego "Mój rower". Ciekawy temat, problem relacji rodzinnych, pretensji chowanych przez lata. Moim zdaniem słaba gra aktorska, przede wszystkim Michała Urbaniaka. Dla mnie trochę zbyt naciągane psychologizowanie. Chociaż, przyznaję , że film ma ciepły klimat, może  urok leży w jego prostocie ...?

Lakonicznie przeleciałam przez to co czytałam na przestrzeni ostatnich dni, ale czasem tak jest, że nie ma się ochoty na dogłębne analizy:)