środa, 24 czerwca 2015

"Kuchenne rewolucje"

w moim domu zagościły na dobre. I nie polegają one na zmianie wystroju kuchni, tylko na głębokiej zmianie menu. Doszłam już do krytycznego punktu w swojej tuszy. Popłakałam się nad ubiegłorocznym wiosennym płaszczykiem, który teraz nie dopina się. Nie mogę chodzić w rozpiętym i udawać, że jest mi ciepło! W pierwszym odruchu postanowiłam, że kupię sobie nowy i tak rozwiążę problem. Ale przecież to nie o to chodzi... .
Zapadła więc decyzja o odchudzaniu. Nie ma co ukrywać, znacząco przyczyniła się do tego moja prawie 70-letnia ciotka, która skomentowała nad majówkową kiełbaską z grilla : " No przytyłaś, przytyłaś...". Kiełbaska stanęła mi w gardle, ale popiłam ją łzami wściekłości i już następnego dnia rozpoczęłam zmiany w swoim trybie życia.
Mijają już 2 miesiące - efekty są zadowalające, co motywuje mnie do dalszej pracy nad sobą:)
Ważne jest wsparcie rodziny, jak wszyscy w domu zgadzają się zmienić sposób odżywiania to jest o wiele łatwiej. Jemy zdrowo i chudo, jeździmy na rowerach.
Odchudzałam się już nie raz w życiu. Zawsze gubiło mnie złudne poczucie, że jak już schudłam to mogę sobie trochę poluzować, podjeść batonika i ... nawet nie zauważałam jak wpadam w stare tryby.
Oby teraz tak nie było! Motywację mam silną, bo wchodzę już powoli w taki wiek, że liczy się nie tylko figura ale jeszcze zdrowie, a to już poważniejsza sprawa.

3 komentarze:

  1. Trzyma za Ciebie kciuki :)
    Dawno niczego nie pisałaś Leno,a tak lubię zajrzeć do "Twoich" książek :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, tak cieplutko na sercu mi się zrobiło, jak mi miło,że ktoś do mnie zagląda:))
      Ostatnio mam nie najlepszy okres w swoim życiu, więc brak ochoty na czytanie, pisanie i cokolwiek...
      Mam nadzieję, że się poprawi:)

      Usuń
  2. No i zjadłam literę,miało być "trzymam"....
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń