sobota, 19 stycznia 2013

Django reż. Quentin Tarantino

Django- jak czarny anioł ,wymierzający
 sprawiedliwość
Nazwisko Q. Tarantino  to marka , po której wiem , czego mogę , w przybliżeniu spodziewać się. Tym razem trochę się rozczarowałam.Film słabszy niż Bękarty wojny, chociaż zdania w rodzinie są podzielone, bo mój mąż zachwycił się Django.
Tarantino ,jak zwykle, bawi się konwencją,sypie czarnym humorem, ironią i świetnymi dialogami.
Akcja filmu rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych , na 2 lata przed wojna secesyjną. Tytułowy bohater, to czarny niewolnik, niepokorny , niegodzący się ze swoim losem. Nagle życie daje mu szansę. Spotyka na swojej drodze Niemca, który jest łowcą głów.
Django  z niewolnika przeobraża się w kowboja i we dwóch  zaczynają wymierzać sprawiedliwość. Kluczowym problemem staje się uwolnienie z plantacji pana Candie żony Django - Hildy. Więcej oczywiście zdradzić nie mogę.
DiCaprio w przerażającym wykładzie na temat frenologii.

W filmie dużo jest humoru, ale takiego czasem przez łzy, ściskającego gardło ,  jest trochę refleksji nad człowieczeństwem , trochę ocierania się o kicz  , zabawy konwencją - jak to u Tarantino. Film , którego nie można jednoznacznie zaklasyfikować - western, pastisz ,komedia, próba rozliczenia się z rasizmem? Jeśli to ostatnie, to po scenie końcowej ,  gdybym była na miejscu Amerykanów  to przeszyłby mnie dreszcz strachu.

Bardzo dobra muzyka i  świetna rola L. DiCaprio , który stworzył fascynującą postać pana Candie - to dla mnie największe walory tego filmu. Czy Oscar za najlepszy film?
Wypowiem się gdy obejrzę pozostałe nominacje...


Samuel L. Jackson- ciekawa psychologicznie postać lokaja -zdrajcy

Łowcy głów budzą wściekłość wśród ludności - czarny kowboj to nie tylko rzadkość ale też nieprzyzwoitość.









A oto i sam Quentin Tarantino, który w filmie tez zagrał małą rólkę.

środa, 16 stycznia 2013

Papieżyca Joanna - prawda czy legenda ?


Duże poruszenie w mediach wywołuje ostatnio temat stosunku Kościoła Katolickiego do kobiet. Budzi on we mie zażenowanie, bo sprowadza kobietę do przedmiotu, o którym się dyskutuje , do którego można się jakoś "ustosunkowywać". Już samo stawianie problemu - czy kościół palił kobiety na stosach , czy też bronił ich praw- w moim odczuciu pozbawia kobiety ( czyli i mnie) godności ludzkiej.
W tym duchu, jako katoliczka, która szuka "dziury w całym" przeczytałam książkę Papieżyca Joanna autorstwa Donny Woolfolk Cross . Jest to powieść  , odnosząca się do  historii jedynego papieża w dziejach KK, który był (była?) kobietą.
Nie wiadomo do końca ile w tym jest legendy a ile faktów historycznych, ale w każdej legendzie tkwi ziarnko prawdy.
Kronikarze podają , że urodziła się w Moguncji w 818 r. Podawała się za mężczyznę, dzięki czemu zdobyła wykształcenie. Przedstawiając  się jako Jan Anglicus , przybyła do Rzymu . Tam została najpierw kardynałem a później papieżem. Panować miała od sierpnia 854 r. do września 856r., czyli między papieżami Leonem IV a Benedyktem III , przybierając imię Jana VIII. Oczywiście nie figuruje w oficjalnym spisie papieży.  "Prawdziwy" Jan VIII obejmował urząd w latach 872-882, jednak oficjalne źródła kościelne wspominają o jakimś , bliżej nie określonym Janie w 844 r.
Zgodnie z zapiskami w kronikach jej płeć wyszła na jaw, gdy podczas procesji na Lateran zaczęła nagle rodzić. Wściekły lud przywiązał ją do konia i wlókł po ulicy , rzucając w nią kamieniami. Pochowano ją razem z dzieckiem w pobliżu , a w tym miejscu postawiono pomnik , przypominający o hańbie , jakiej ta kobieta dopuściła się względem kościoła. Na pomniku ponoć widniał napis : Papież, Rodzic Ojców, papieżyca, spłodziła papiątko. Faktem jest , że papieże do tej pory omijają tę trasę, jadąc przez Rzym.
 Ciekawostką jest  że podobno w katedrze w Sienie stał pomnik papieżycy. W XVII wieku papież Klemens VIII postanowił ostatecznie rozprawić się z historią Joanny, ogłaszając ją oficjalnie za nieprawdziwą. Pomnik kazał "przerobić", czyli pozbawić cech kobiecych i poświęcił go pamięci papieża Zachariusza.
Argumentem , który ma przemawiać za prawdziwością tej historii jest fakt istnienia słynnego "gnojnego krzesła" - sedes stercoraria . Krzesło miało wycięty otwór, a nowo wybrany papież musiał na nim usiąść , by poddać się sprawdzeniu jego płci.
 Ceremoniał ten był przeprowadzany do XVI w. Niektórzy historycy twierdzą jednak , że na takich krzesłach siedzieli też cesarze rzymscy, np . podczas długich uroczystości,dzięki czemu nie musieli martwić się o załatwianie potrzeb fizjologicznych (fuj!).
Powieść Donny Cross to sfabularyzowana legenda o kobiecie , która nie zgadzała się z porządkiem społecznym , panującym w średniowieczu. Miała na tyle dużo odwagi i zdolności , by przeciwstawić się temu. Szybko zrozumiała , że jako kobieta będzie zawsze poniżana i spychana na margines życia . Jako "mężczyzna" zdobyła wykształcenie, posiadła ogromną wiedzę medyczną. Budziła podziw , ale też zawiść wśród hierarchów kościelnych. Była papieżem dość nietypowym , bo pochylała się nad biedakami , chorymi , jak dziś byśmy powiedzieli "wykluczonymi". Nie interesowała ją władza , bogactwo i splendor wynikające z pełnionej funkcji.

Jakob Kallenberg , XVI, scena porodu
Powieść ukazuje okrutny, brutalny świat średniowiecza. Kościół, który wówczas coraz mniej miał wspólnego z chrześcijaństwem , zajęty był walką o władzę, intrygami , korupcją . Pod pretekstem walki z pogaństwem rozprawiał się okrutnie głównie z kobietami. Historie wszystkim znane , ale dobrze jest przypomnieć je sobie właśnie w kontekście ostatnich dyskusji społecznych. Traktowanie kobiet było nieludzkie , uwłaczające godności człowieka. Czytając książkę , nie raz zgrzytałam zębami ze złości i dziwiłam się dlaczego kobiety tak późno się przebudziły, dlaczego ruchy feministyczne nie powstały wcześniej?
Papieżyca Joanna to nie tylko historia ( a może legenda?) o kobiecie , która miała odwagę być sobą. To też kawałek historii Kościoła Kat. , który , jak powiedział ks. Tischner, chrześcijaństwo ma dopiero przed sobą.


źródła zdjęć:Wikimedia

niedziela, 13 stycznia 2013

Stefan Chwin Żona prezydenta

Przeczytałam już kilka powieści Stefana Chwina i tym razem trochę się rozczarowałam.Zabrałam się do lektury chyba w niewłaściwej kolejności. Najpierw przeczytałam Pannę Ferbelin, która chronologicznie jest powieścią późniejszą. Dziwiłam się , dlaczego krytycy czepiają się Chwina , że się powtarza, że nie wnosi nic nowego. Okazało się to niestety prawdą.
Żona prezydenta to powieść w stylu political fiction z domieszką rozważań teologiczno - moralnych.
Polska first lady ma dosyć lukrowego życia u boku  męża-prezydenta, który ją zdradza ( nie wie nawet czy z sekretarką czy z bratem sekretarki). Ucieka więc ze swojej złotej klatki jaką jest dla niej pałac prezydencki . Przyłącza się do  grupy ludzi , przypominającej sektę. Najważniejszą osobą w tej grupie jest Mistrz - człowiek tajemniczy , uważany za uzdrowiciela , ścigany za rzekomą współpracę z mafią i pedofilię.
Całą historię pani Krystyny spisuje Nick- pacjent szpitala psychiatrycznego. W trakcie książki odsłania nam nowe szczegóły dramatu, którego był świadkiem . No właśnie - czy na prawdę był świadkiem , czy cała historia to twór jego wyobraźni? Chwin pozostawia czytelnika z tym pytaniem.
 Ale nie to jest najważniejsze w tej książce.Chwin nie po raz pierwszy tworzy historie trochę odrealnione , aby za ich pomocą poruszyć tematy głębsze.
Żona prezydenta , tak jak Panna Ferbelin poruszają temat powtórnego pojawienia się  Jezusa na Ziemi. Czy potrafilibyśmy Go rozpoznać? Czy może został by potraktowany jak oszust , szarlatan podający się  za uzdrowiciela, lub terrorysta , który mówi o zburzeniu świątyń? Czyli znów byłby zagrożeniem dla istniejącego porządku i osobą niewygodną dla władzy?
Problem nawiązuje trochę do tematu Ewangelii Judasza.
 Czy Chrystus musiał umrzeć , żeby wypełnił się Plan Zbawienia? Musiał być zdradzony, torturowany i okrutnie zabity? Dlaczego Jego uczniowie nie próbowali Go ratować? Czy wynikało to z ich lęku, konformizmu?
Powieściowy Nick stawia pytanie , czy można było uratować Jezusa, a zamiast Niego skazać inną osobę- tak żeby bilans wyroków  zgadzał się Piłatowi .
Po ludzku rozumując, uczniowie powinni za wszelką cenę próbować uwolnić swojego Nauczyciela , by mógł żyć i dalej nauczać. Chwin prowokuje pytanie - jak wtedy czułby się Jezus? Czy miałby wyrzuty sumienia , że nie zbawił ludzkości? Czy Jego pobyt na Ziemi miałby wtedy sens?
Oprócz tych rozważań Chwin porusza też problem terroryzmu. Stawia pytanie - kto jest katem a kto ofiarą? Czy można moralnie usprawiedliwić wojny w Czeczenii  i Iraku , tortury , egzekucje  przywódców terrorystycznych organizacji ?
W sumie Chwin porusza , jak zwykle , wiele ciekawych problemów . Dlaczego więc Żona prezydenta  rozczarowała mnie? Chyba właśnie dlatego , że zbyt dużo wrzucono  w tę krótką książkę. Moim zdaniem autor "prześlizgnął się " po tematach ważnych i wartych dłuższego zatrzymania się nad nimi.
Mimo wszystko nie zniechęcam się do sięgania po następne pozycje Stefana Chwina.Podoba mi się jego sposób umiejscawiania akcji i bohaterów w nie do końca realnym świecie. Doceniam jego kunszt pisarski  i poruszanie tematów rzadko dotykanych przez innych polskich autorów. Numerem jeden w prozie Chwina pozostaje dla mnie nadal Dolina radości.

czwartek, 10 stycznia 2013

Kuba Badach śpiewa Zauchę

Nie sądziłam , że w  paskudny , zimny , styczniowy wieczór trafi mi się prawdziwa uczta dla duszy! Wczoraj w łódzkim klubie Wytwórnia wystąpił Kuba Badach z zespołem. Wykonywali utwory z płyty  Obecny z 2009, poświęconej twórczości Andrzeja Zauchy.
Przyznaję się , że gdyby nie ta płyta , to sama pewnie nie wracałabym do starych piosenek.  Drugie wcielenie nadali im Jacek Piskorz i Kuba Badach. Ich nowe , głównie jazzowe , aranżacje sprawiły , że po latach odkryłam Zauchę .
Mogłam  ich słuchać słuchać całą noc , a bisy były,niestety , bardzo krótkie :(
Wrzuciłam dwa utwory , a w zakładce muzyka stworzę sobie większą ich kolekcję , by móc słuchać częściej.
 Po raz kolejny uświadomiłam sobie wyższość koncertu nad słuchaniem muzyki z płyty. Bezpośredni kontakt z wokalistą i  zespołem zmienia całkowicie odbiór muzyki, daje gamę doznań , których pozbawia nas płyta.
Mimo to posłuchajcie...

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ikony


Rzeczy widzialne są obrazami rzeczy niewidzialnych i nieuchwytnych, na które rzucają zaledwie nikłe światło.
                                                          św. Jan z Damaszku


Niewielka pozycja Ludmiły Miliajewy to zbiór fotografii przepięknych ikon, wzbogacony informacjami na temat historii malarstwa wschodniego.
Zamieszczam tylko kilka z nich, zachęcam do zajrzenia do albumu:)





Deesis  , Mistrz Dymitr , 1565 r.
Muzeum Narodowe , Lwów



św. Piotr Apostoł i Maria, 1570
Muzeum Narodowe , Lwów
Zstąpienie do Otchłani , koniec XVI w.
Muzeum Narodowe , Lwów
Wyrok sanhedrynu , 1637
cerkiew Wniebowzięcia , Lwów
Chrystus Pantokrator , VI w.
monastyr św. Katarzyny  na Synaju , Egipt

Archanioł Michał , XIV w.
Muzeum Sztuki Bizantyńskiej, Ateny

św. Piotr Apostoł , VI w.
monastyr św. Katarzyny na Synaju , Egipt

Madonna z Dzieciątkiem , VI w.
Muzeum Sztuki Wschodu i Zachodu, Kijów

św. Sergiusz i św. Bakchus , VII w.
Muzeum Sztuki Wschodu i Zachodu , Kijów

Ofiarowanie w świątyni , Chrzest, Zstąpienie do Otchłani , Przemienienie
X w. monastyr św. Katarzyny na Synaju , Egipt

św. Mikołaj i sceny z jego życia
X w.

Bogurodzica Włodzimierska , XI w.
Galeria Trietiakowska , Moskwa

Zaśnięcie Maryi , 1608 r.
Galeria Obrazów, Lwów

Deesis , 1732 r.
obraz z ikonostasu  cerkwi Przemienienia Pańskiego
 w  Soroczyńcach Wielkich
Zbawiciel nieuczyniony ludzką ręką , poł. XVI w.
Muzeum Narodowe , Kijów

wtorek, 1 stycznia 2013

Syberia . Wyprawa na biegun zimna Jacka Pałkiewicza


Cisza, słychać tylko trzask wydychanego powietrza.
To Syberia - kraina piękna, nieprzystępna i groźna. Bogata w surowce naturalne, trudne do wydobycia ze względu na panujący tam klimat.
Polakom kojarzy się ze straszna historią, upokorzeniem narodu i pojedynczego człowieka.
Wróciłam do tego tematu dzięki książce Jacka Pałkiewicza. Ten znany  eksplorator wyruszył w 1989 r. na wyprawę z Jakucka do Ojmiakonu.
Dużym walorem książki są  zawarte w niej wspaniałe fotografie. Kilka skanów umieściłam na blogu, abyście mogli zobaczyć jak to wyglądało.
Pałkiewicz ze swoją ekipą i przewodnikami -tubylcami, przemierzyli 600 km. w śniegu, mrozie ok. -50 stop. C. Przemieszczali się na saniach , ciągniętych przez renifery. Nocowali w namiotach , w których temperatura w nocy wynosiła -35 stop. - aż nie chciał mi się wierzyć, czy to możliwe , spać w takich warunkach nawet w śpiworze?

...  w namiocie
Taka wyprawa to niesamowity wysiłek fizyczny, ciągłe zmaganie się z własnym ciałem, ale też psychiką. Przez miesiąc przemierzając tajgę , nie spotkali żadnego człowieka. Dookoła tylko śnieg. Traci się poczucie czasu i przestrzeni, nie wiadomo , gdzie się dokładnie jest, bo brak punktów odniesienia w terenie , skoro wszystko zasypane jest śniegiem.  Do jedzenia tylko zamarznięte mięso, gotowane rano, przed wyruszeniem. Niezwykle ważna jest więc wiara , że się uda, wytrwałość i dobre zgranie ekipy, zaufanie, wzajemna pomoc.

Zadawałam sobie pytanie- jak ludzie mogą żyć w tak trudnych warunkach? Dlaczego nie uciekną stamtąd w rejony bardziej przyjazne człowiekowi. Na pewno w grę wchodzą sprawy materialne , zwłaszcza dla ubogich ludów zamieszkujących te tereny. Ale Pałkiewicz opowiada o ludziach wykształconych , młodych , którzy mogliby się stamtąd wynieść , a jednak tego nie robią . To co ich trzyma na Syberii to miłość do tej krainy, która z jednej strony odpycha , a z drugiej wabi swą dzikością i pięknem przyrody,wolnością i bezkresną przestrzenią.
Trudne warunki wymuszają bycie bezwzględnym , jeśli chce się przeżyć.
ciągłe problemy z odmrożeniami
Poruszył mnie fragment, gdy Pałkiewicz opowiada o tym , jak porzucają renifery z zaprzęgu, które padają z wyczerpania i nie mogą dalej iść. Takiemu zwierzęciu albo uda się odpocząć i dołączyć do jakiegoś dzikiego stada, albo zostanie pożarte przez wilki. Jednego dnia padł największy ich renifer, najbardziej dziki i niedający się poskromić , przewodnik stada. Wszyscy widzieli , że nie będzie już miał siły się podnieść. Patrzyli więc na jego śmierć z żalem , że tak piękne zwierze umiera. Ale potem przewodnicy szybko rozkroili mięso , oddzielili skórę. Musieli zrobić to w 10 minut, by nie zdążyło zamarznąć.  Nie można pozwolić sobie na słabość, czułość, jeśli chce się przeżyć.
Pałkiewicz ustalił z przewodnikiem, że jeżeli u któregoś z członków wyprawy dojdzie do odmrożeń, to poświęcą jednego renifera, rozkroją mu brzuch , by można w nim było ogrzać odmrożoną kończynę. Ech... nie do końca mi się podobają te wyprawy eksploracyjne!
Jacek Pałkiewicz ciekawie opowiada o plemionach jakie zamieszkują Syberię.
Komunistyczne władze dość skutecznie zniszczyły ich tradycje , język, wierzenia.
Kajurowie, czyli hodowcy reniferów próbują zachować swoją tożsamość.Prowadzą nadal koczowniczy tryb życia , chociaż władza zabrania im tego.Nie posyłają swoich dzieci do szkoły , bo zupełnie nie widzą takiej potrzeby. Nie chcą by dzieci w szkole nauczyły się języka rosyjskiego i zapomniały o swoich tradycjach.
Ciekawa w książce jest też opowieść historii z czasów II wojny św. Wyprawa przechodziła przez okolicę, gdzie przebiegał szlak tranzytu lotniczego . W1941 r. USA i Wielka Brytania  podpisały ze Związkiem Radzieckim umowę o dostarczeniu mu sprzętu bojowego. Więźniowie łagrów zbudowali więc na Syberii bazę, polowe lotniska, magazyny paliwa, nawet mieszkania dla lotników. Amerykanie dostarczyli w ciągu 3 lat aż 8 tys. samolotów. Władze radzieckie utrzymywały tę operacja w ścisłej tajemnicy, ludność nie mogła się dowiedzieć , że brano sprzęt od imperialistów.
Można by jeszcze długo o tej książce...np. o polskich zesłańcach i ich wkładzie w poznanie i rozwój Syberii.

Po miesiącu wyprawa dotarła do Ojmiakonu. Miasto to , zbudowane na dawnym łagrze, jest biegunem zimna(spierają się o to z Władywostokiem). Najniższą temperaturę , jaką tam odnotowano to -67,7 stop. C



W Ojmiakonie płynie rzeka , która , co ciekawe , zamarza przy temp. -10 stop. , a gdy mróz rośni , nawet do -50 stop. to woda płynie jak latem. Nie wiem , czy naukowcy potrafią to zjawisko wytłumaczyć.
dawne łagry


Jacek Pałkiewicz
 Rozpisałam się ... Można by jeszcze długo mówić o samym Jacku Pałkiewiczu , jego dokonaniach , licznych wyprawach i , co najciekawsze, o tym -jaka siła pcha  go do podejmowania ciągłego ryzyka?