piątek, 11 listopada 2016

Leonard Cohen

- piękne wspomnienia, tyle wzruszeń dostarczała mi jego muzyka. Nieprzespane noce, gdy z audycji radiowej nagrywałam na magnetofon płyty Cohena. To Jemu przyznałabym nagrodę Nobla...
Z odejściem Leoarda Cohena kończy się jakaś część mojego świata.
 Wybrałam takie utwory na dziś:




i wzruszające nagranie starego już Cohena:


A w Łodzi za oknem jest tak




wtorek, 8 listopada 2016

...i tylko Trójki żal

Starzy słuchacze radiowej Trójki na pewno tęsknią za dziennikarzami odchodzącymi ze stacji w wyniku "dobrej zmiany". Nie chcę tutaj pisać o polityce, ale po prostu brakuje mi znajomych głosów, które po latach słuchania stają się częścią codziennego życia.
Michał Nogaś, który niedawno pożegnał się z radiem, rozpoczął pracę w Wyborczej. Wczoraj na portalu w sieci znalazłam premierowy odcinek programu pt. "Nogaś na stronie".klik
Bardzo się ucieszyłam, bo pierwszym gościem był Andrzej Stasiuk, a tematem wiodącym podróże pisarza do Rosji i Jego najnowsza książka "Osiołkiem".
Książkę mam już zamówioną i szykuję się na spotkanie ze Stasiukiem w Łodzi, zaplanowane na 16 listopada.  A za Michała Nogasia trzymam kciuki.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Katarzyna Puzyńska "Utopce"

Wieś Utopce, stary, skrzypiący drewniany dom przy lesie i zbrodnia sprzed lat.       Drzewa wyciągają
powyginane konary jakby chciały pochwycić każdego kto odważy się tam zapuścić.  Hulający jesienny wiatr, w którym zdaje się słyszeć potępieńcze wycie dusz. Do tego zbliżające się Halloween, odnalezione kości wampira i klątwa. Już to na początek wystarczy by z zapartym tchem zabrać się za lekturę.
Przełom października i listopada sprzyja rozważaniom o śmierci, o tych co odeszli. Ale też, dzięki Halloween jest to czas duchów, upiorów, w sam raz pora na przeczytanie kryminału z dreszczykiem.
Autorka świetnie wplata w historię zabójstwa wątek podań ludowych, pogańskich wierzeń. I niby czytelnik uśmiecha się z przekąsem, że przecież to bujdy, ale jak stare buki wyciągają złowrogo swe gałęzie, a za oknem listopadowa noc, to robi się trochę dziwnie:)
Puzyńska umiejętnie podsuwa czytelnikowi tropy rozwiązania zagadki kryminalnej, tak, że każdy wariant wydaje sie logiczny i wiarygodny. Pobudza to do własnej dedukcji i czyni powieść jeszcze bardziej atrakcyjną.
Polubiłam policjantów z Lipowa i styl pisania Katarzyny Puzyńskiej. Pozostałe części serii czekają już na półce. Chociaż czasu będzie teraz mniej na czytanie, bo po chorobie wracam jutro do pracy:(

niedziela, 6 listopada 2016

Katarzyna Puzyńska "Łaskun"

Jak to dobrze mieć status chorego w domu. Jestem zwolniona z weekendowych
zakupów, porządków i gotowania. Mogę legalnie leżeć w łóżku i czytać:)
No to machnęłam szybciutko kryminał:)
Zaczęłam chyba trochę głupio, bo od 6 części serii, ale jakoś tak wpadł mi w ręce akurat ten tom.  Musiałam więc domyślać się wcześniejszych perypetii bohaterów, ale to nie przeszkadzało mi delektować się świętną fabułą książki.
Takie kryminały lubię; akcja wartka, intryga spójna logicznie. Postaci i wątków dużo, ale tak wszystko poprowadzone, że nie gubię się (patrz: Bonda), bo jedno wynika z drugiego a wszystko razem składa się w jedną całość. I gdy wydaje Ci się , że już wszystko wiesz, że zagadka rozwiązana, to i tak na koniec czeka jakiś smaczek, który dopełnia całość obrazu.
Autorka jest psychologiem, wykorzystuje więc swoją wiedzę w książce. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale moim zdaniem ciekawie wplotła tematykę zaburzeń psychicznych do fabuły.
Klasyczny kryminał; wciąga od pierwszej strony i już do końca trudno się od niego oderwać. Zrobiłam sobie króciutką przerwę na napisanie tej notki i już wracam do czytania, bo teraz czeka na mnie "Utopce" Katarzyny Puzyńskiej:)

P.S.  A łaskun wygląda tak:

piątek, 4 listopada 2016

"Pilch w sensie ścisłym"

Katarzyny Kubisiowskiej, książka
zamówiona kilka  dni temu a dziś ją odebrałam.
Jerzy Pilch to jeden z pisarzy, którego bardzo cenię. Czytałam Jego Dzienniki, ale wiadomo, że pisarz inaczej kreuje sam własny wizerunek.
Biografia napisana przez Katarzynę Kubisiowską zapowiada się intrygująco, bo jej bohater po przeczytaniu książki przestał odzywać się do autorki. Chyba nie spodobała się:) Ja nie oczekuję żadnych pikantnych szczegółow z życia pisarza, aż tak ciekawska nie jestem. Interesuje mnie Pilch jako artysta, bo dla mnie jest on mistrzem słowa.
 Bardzo ciekawy wywiad z K. Kubisiowską można obejrzeć w programie Katarzyny Janowskiej "Rezerwacja". Dyskusja dotyczy tego jak daleko może posunąć się biograf w ujawnianiu intymności, czy osoba tzw. publiczna ma prawo do prywatności, czy jednak musi się godzić na wystawienie na widok publiczny. Polecam program tutaj  Rezerwacja.  A swoją drogą, cieszę się , że pani K. Janowska po opuszczeniu TVP Kultura w  wyniku "dobrej zmiany", znów ma swoje miejsce w mediach.
Zabieram się do czytania biografii Jerzego Pilcha...

czwartek, 3 listopada 2016

Katarzyna Bonda i jej najnowsza powieść "Lampiony"

miały umilić mi czas choroby i dostarczyć rozrywki podczas przymusowego leżenia w łóżku.  Nie łudziłam się, że będzie to rozrywka na wysokim poziomie, bo każda część tetralogii o profilerce Saszy Załuskiej wydawała mi się słaba.  Polubiłam Katarzynę Bondę za jej kryminały z Hubertem Meyerem w roli głównej. Niestety, ale przygody rudowłosej Saszy nie są już tak ciekawe.
Mimo tego, z ciekawości sięgnęłam po kolejny tom, sugerując się reklamą  i faktem, że akcja toczy się w moim mieście - Łodzi.
"Lampiony" rozczarowały mnie bardzo, znudziły, tak że ledwo dobrnęłam do końca, prześlizgując sie po kartkach, bo właściwie nie interesowało mnie zakończenie nudnej fabuły.
Słynna profilerka Sasza, stała się postacią nijaką, nie wnoszącą nic do śledztwa, właściwie nie wiem po co pętała się po Łodzi? Pisarka nieco prześlizgnęła sie po życiu prywatnym Saszy, ale tak powierzchownie, że nic nowego czytelnik się nie dowie. Nie wiem po co ta postać jest wprowadzona do fabuły, można ją wyciąć i książka nic nie straci.

Może choroba mnie zamroczyła, ale nie umiałabym powiedzieć o czym ta książka jest. Wymieszane jest tak wiele wątków, często niespójnych lub prowadzących donikąd, że już w połowie książki nie chciało mi się analizować "kto z kim , za ile i po co". Trudno powiedzieć, że jest to kryminał, bardziej powieść łotrzykowska, trochę przypominająca "Złego" Tyrmanda. Męczyła ale i śmieszyła mnie mnogość postaci o pseudonimach i przygodach gdzieś z obszarów Niziurskiego.
Intrygi i pomysł na płonącą Łódź, z domieszką wizji apokaliptycznej nie przekonał mnie. Mam wrażenie, że autorka chciała wpleść jak najwięcej wątków, by uczynić powieść atrakcyjną a fabułę wartką. Wykorzystała nawet gorący temat ISIS i emigrantów. Tego wszystkiego jednak jest za dużo, brak jest spójności i chyba też sensu.
Główną bohaterką powieści jest... Łódź. Trzeba przyznać, że autorka zrobiła doskonały reaserch.  Świetnie przygotowała się z topografii miasta, sypała słownictwem, które Wikipedia podaje jako gwarę łódzką, operowała lokalnymi nazwami, typu Pietryna, Limanka, Abramka, no i oczywiście Stajnia Jednorożców. Jestem łodzianką, ale rzadko słyszę  słownictwo jakim rozmawiają bohaterowie książki. Nigdy nie mówię, że idę na Pietrynę, bo to brzmiałoby śmiesznie. W moim odczuciu, próba scharakteryzowania Łodzi wypadła groteskowo.
Ale też cieszę się, że wreszcie nie mówi sie wyłącznie o łódzkich menelach, chociaż nie brakuje ich w książce. Jest też trochę o historii getta łodzkiego, o miejscach i wydarzeniach zwiazanych z kulturą i sztuką, a w tramwajach młodzież czyta książki!!!  Tak, tak, Łódź to nie tylko bieda, pijaństwo i menelstwo. Za to dziękuje pani Bondzie:)
Przeczytam oczywiście nastepną część Czterech Żywiołów, bo warto mieć pogląd na całość "dzieła", ale nie wiążę już nadziei, że mnie porwie i zachwyci.