niedziela, 28 października 2012

Cosmopolis , reż David Cronenberg

Film powstał na podstawie książki Don Delillo o tym samym tytule. Jest to zapis 24 godzin życia młodego człowieka ,  biznesmena dla którego pieniądze nie mają większego znaczenia.
Robert Pattinson gra człowieka zimnego, nie okazującego emocji, skoncentrowanego na sobie, obsesyjnie dbającego o swoje zdrowie.
Świat bohatera zamknięty jest w luksusowej limuzynie, jeżdżącej po NY. Kontaktuje się z różnymi ludźmi, ale w relacjach z nimi odcina się od głębszych uczuć. Szuka doznań silniejszych  typu uczucie porażenia paralizatorem.(!)
Tłem społecznym są zamieszki na ulicach, wrogość wobec bogaczy tego świata, brak wiary w przyszłość dla tzw. zwykłych ludzi, przygnębiający , dekadencki nastrój.
Juliette Binoche - jak zawsze świetna

Uboga mimika, skąpe dialogi, mogą początkowo intrygować, sugerując istnienie jakiejś tajemnicy , drugiego dna, prowokować do analizy i szukania głębi.

...w poszukiwaniu silniejszych wrażeń...
Ale pod pierwszą warstwą odbioru chyba jednak nic się nie kryje. Może tylko refleksja na temat samotności człowieka we współczesnym świecie, ukrytej pod osłoną bogactwa , wyrachowania, oziębłości uczuciowej.
Nie robią na mnie wrażenia puste, "niewidzące" , zawieszone gdzieś w próżni spojrzenia Pattinsona. Dla mnie w każdym filmie jest on taki sam, a jego role wyróżnia tylko kostium i scenografia.
Moim zdanie w Cosmopolis na siłę dorabiana jest głębia tam , gdzie jej nie ma.  Dzieło sztuki w stylu " nie wiadomo o co chodzi" więc trzeba się wysilić intelektualnie, a kto tego nie zrozumie - ten głupek.
Odebrałam ten film jako nudną opowieść o problemach , które i tak już wszyscy znamy. Nie zainteresowała mnie specjalnie ani treść , ani forma.
     Przy obecnie powszechnym dostępie do informacji mielimy wszyscy  w kółko te same treści, karmimy się papką podawaną przez media. Trudno jest znaleźć nowe prądy , idee, środki wyrazu. Czekam na coś nowego , co poruszy we mnie nieznaną mi dotąd strunę , skieruje na nowe tory. Cosmopolis niestety tego nie robi.





piątek, 26 października 2012

Marina Abramović Artystka obecna , reż. Matthew Akers


Obejrzenie filmu - dokumentu o "babci performanc'u" - Marinie Abramović wywarło na mnie duże wrażenie. Jest to artystka  urodzona w 1946 r. w Jugosławii. Jej rodzice byli zagorzałymi komunistami. Zaangażowani w działalność polityczną , nie poświęcali uwagi córce.Matka nie okazywała jej ciepłych uczuć, bo jak twierdziła - jedynaczki nie można rozpieszczać . Jej metody wychowawcze można nawet nazwać torturą i znęcaniem psychicznym i fizycznym.
Myślę , że doświadczenia z dzieciństwa mogły mieć silny wpływ na jej emocje i osobowość. Wiele osób mogło by załamać się , zamknąć w sobie. Abramović potrafiła swoje urazy , kompleksy, wykorzystać twórczo.
Jej performance  jest bardzo kontrowersyjny. Można mieć watpliwość czy jest to jeszcze sztuka czy już perwersja,masochizm , czy próba uporania się z własnymi problemami emocjonalnymi. A może nie można tego rozdzielić. Może sztuka w naturalny sposób graniczy z obnażaniem siebie , z perwersją psychiczną (i fizyczną)?
Marina Abramović wystawia swoje ciało na ryzykowne eksperymenty.
Czesała swoje włosy przez wiele godzin, raniąc skórę aż do krwi.
Ludzie kłuli ją kolcami róży
W ramach projektu "Rytm" ułożyła na stole kilkadziesiąt przedmiotów np. bat, nożyczki, skalpel, pistolet. Zachęcała ludzi , by używali ich wobec jej ciała. Ludzie kłuli ją, kaleczyli, nawet przystawiali pistolet do głowy. Sytuacja ta pokazała, jak w człowieku budzi się agresja , gdy stworzy mu się sprzyjające warunki.
W innej części tego projektu łykała tabletki na schorzenia neurologiczne i psychiczne, by sprawdzić zależność między umysłem a ciałem .
Doprowadziło to oczywiście do niebezpiecznych konsekwencji.
W 1975 r. w Amsterdamie zrobiła po raz pierwszy coś co mnie wprowadziło w duże osłupienie. Po raz kolejny wykorzystała swoje ciało jako narzędzie artystycznej (?) ekspresji.Tu uwaga- opis będzie drastyczny.
Najpierw zjadła kilogram miodu i wypiła litr wina. Kieliszek zgniotła w ręku.
Następnie żyletką wycięła sobie na brzuchu gwiazdę. Krwawiła już mocno , ale dla Mariny to było za mało. Zaczęła smagać się biczem po plecach. Kiedy były już zakrwawione - położyła się na krzyżu z bryły lodu. Nad nią wisiał grzejnik , który grzał ciepłym powietrzem  w jej poraniony brzuch. W tym czasie krew na plecach przymarzła do krzyża. Publiczność nie wytrzymała - zdjęli ją z krzyża- wybawili przed nią samą .
Wtedy poznała swojego wieloletniego partnera Ulay'a. Mówiła , że on ją uratował, bo w końcu by się zabiła. Nasuwa się tu pytanie czy to sztuka , czy autodestrukcja? Czy aż tak angażowała się w projekt ,że traciła zupełnie kontrolę nad sobą?!
Do 1988 r. tworzą z Ulay'em  nierozłączny duet, jak bliźniacy , nawet ubierają się tak samo. Prowokują nagością w miejscach publicznych, zadają sobie ból , cierpienie.
       Duże wrażenie robi cykl nagrodzony w Wenecji Złotymi Lwami. Przez kilka dni Marina siedzi na stercie kości i oczyszcza je z resztek .  Smród z gnijących resztek był tak duży , że widzowie nie mogli wytrzymać w sali dłużej iż minutę.
Był to protest artystki wobec wojny na Bałkanach , symboliczne opłakiwanie zmarłych.
Z czasem Abramović zmienia swoją interpretację sztuki. Mówi , że w performansie nie są najtrudniejsze  brutalne akcje wymierzone przeciw własnemu ciału. Najtrudniejsze jest nicnierobienie. Ważny jest stan umysłu z jakiego wysnuty jest performance.
 Chcąc zmusić ludzi do dłuższej koncentracji , do bycia "tu i teraz", siedziała nieruchomo na krześle wiele godzin . Ludzie siadali na przeciwko niej , patrzyli jej w oczy , niektórzy płakali. Część uczestników tego pokazu śmiało się z tak rozumianej sztuki . Inni byli pod dużym wrażeniem tego doświadczenia.

Warto obejrzeć film, przyjrzeć się Marinie Abramović. Można poczuć obrzydzenie  , zachwyt lub popukać się w głowę . Na pewno nie można przejść obok niej obojętnie. Patrząc w jej piękne , głębokie oczy ,widać jej cierpienia , emocje. Nie można jej sztuki oceniać w kategoriach "co artystka miała na myśli". Trzeba spojrzeć na jej przedstawienia przez pryzmat własnych wewnętrznych projekcji.




środa, 24 października 2012

Woody Allen "Zakochani w Rzymie"


Nareszcie obejrzałam najnowszy film Woody Allena , który ponoć pobił rekordy oglądalności w Polsce.
Wiadomo ,że filmy Allena mają swój klimat, charakter i wybierając się do kina wiemy czego można się spodziewać.Ten styl albo się lubi , albo ziewa się z nudów.
Tym razem jestem trochę rozczarowana( aż wstyd mi to pisać , bo czuję , że zdradzam Mistrza). Może to moja wina , bo nie miałam humoru . Mam wrażenie , że to wszystko już było - filozoficzny pesymizm, neurotyczność , nieporadność. Niby fajnie , zabawnie - ale takie jakby zwietrzałe.
Najciekawszy wydał mi się wątek Aleca Baldwina - głos sumienia, z którym dyskutują niektórzy bohaterowie.
Nie wiem czy ma sens porównywanie twórczości , ale " O północy w Paryżu" miał pomysł , a tu mi tego zabrakło. Chociaż wiem ,że zdania na ten temat wśród widzów są podzielone.

Kończę , bo chyba nie mam humoru i dlatego tak smęcę, a film może jest całkiem dobry?

poniedziałek, 22 października 2012

Z pięknego weekendu zostało tylko wspomnienie...








***

I oto nadeszła pora
czerniawa traw zżętych
pozostał za nami
kosmos jesienny
przyszło nam u drogowskazu
z napisem "donikąd" stanąć
a w nas słowa jak ptaki zmoknięte
a w nas myśli strachliwe jak zając
i oto czas nadchodzi
wyjaśnień nie zbędnych
stoimy obok chociaż
na wyciągnięcie ręki
Żeby choć chwila niewielka
by spokój znowu znaleźć
lecz w nas słowa jak ptaki zmoknięte
lecz w nas myśli strachliwe ja
k zając
i oto popatrzmy tylko
stoimy na rozdrożu
z którego każde odejść
osobną drogą może
I każde z nas obce pośród
stron świata wybierając
bo w nas słowa jak ptaki zmoknięta
bo w nas myśli strachliwe jak zając 
a tyle drogi przed nami
tyle światów przed nami
a tyle pieśni jeszcze tyle pieśni przed nami
Wolna Grupa Bukowina

niedziela, 21 października 2012

Mario Vargas Llosa "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki"

Historia miłości toksycznej , perwersyjnej. Uczucie to nadaje sens życia bohaterowi. Jednocześnie powoduje , że jego życie traci sens w obszarach innych niż miłość.
Bohaterem targa namiętność  wyniszczająca jego psychikę , duszę(i finanse).
Z drugiej strony uczucie to staje się inspiracją i  osią jego życia.
Niegrzeczna dziewczynka to kobieta, która boi się prawdziwego uczucia, bliskości z drugim człowiekiem. Dlatego odcina się od miłości poprzez drwinę, kłamstwo , zdradę. Szuka mężczyzn silnych , posiadających pieniądze i władzę. Przeraża ją stabilizacja , czułość w związku. Od dzieciństwa oszukuje otoczenie, przybierając różne tożsamości, imiona. Swoje życie buduje na kłamstwie, tworząc fikcyjne opowieści. Znika z życia bohatera , by pojawić się po kilku latach jako inna osoba.
Llosa , zapytany czy istnieje pierwowzór niegrzecznej dziewczynki, odpowiada ze śmiechem , że jest taka , ale sama zdziwiła by się  i nie rozpoznała siebie w powieści.
Mario Vargas Llosa
            Tłem opowieści o tej fatalnej miłości są wydarzenia w Europie i Ameryce Płd. w XX w .Razem z bohaterem przechodzimy przez proces zmian politycznych , społecznych, obyczajowych.
"Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" czytałam z przyjemnością i szacunkiem dla warsztatu literackiego noblisty. Pikanterii dodają opisy scen erotycznych, podkreślając głębie namiętności bohatera.
Po skończeniu książki pozostałam z pytaniem - czy taka miłość w ogóle jest możliwa...?

piątek, 19 października 2012

Moja galeria - Marc Chagall

Mojsza Zacharowicz Szagałow , ur. 1887 w Łoźnie k. Witebska, zm. w 1985 r. w Saint-Paul de Vence.




Kuglarz 1943

Narzeczeni z Wieżą Eiffela

Kogut 1929

Skrzypek

Rosji, osłom i innym 1911-1912

Samotność 1933

Stary Witebsk 1914

Szczypta tabaki 

Ja i wieś

Ślubne świece

Narzeczona z niebieską twarzą

Modlący się Żyd ( Rabi z Witebska 1914

Skrzypek
Wojna 1964-66

Trzy świece 1938

Sen nocy letniej 1939
Marc Chagall

źródło:http://www.abcgallery.com/C/chagall/chagall.html



       Tekst Wojciecha Młynarskiego pięknie podkreśla klimat obrazów Chagall'a.
Posłuchajcie sami i przenieście się choć na chwilę w tamten zapomniany , zaczarowany świat...





sobota, 6 października 2012

e-book : Aleksandra Jursza "No to w drogę! Tournee po polsku "



Pani Aleksandra Jursza poprosiła mnie o zrecenzowanie napisanego przez nią ebooka. Są to zapiski z podróży do Francji i włóczęgi po Polsce w latach 2007-2012.
Podróże to temat bliski memu sercu, więc chętnie podjęłam się tego zadania.
Autorka , swoim potocznym stylem pisania, już na wstępie zaciera dystans między sobą a czytelnikiem.Dzięki temu łatwo wchodzi się w jej świat, jakby czytało się list od dobrej kumpelki.
Pani Aleksandra przypomniała mi z jakim entuzjazmem można podróżować gdy
 ma się ~ 20 lat.Wystarczy mieć parę groszy w kieszeni , jakiś nocleg u znajomych. Najważniejsza w podróży jest ciekawość ludzi i świata. Interesujące mogą być zwykłe miasta w Polsce. Nie musimy odwiedzać znanych kurortów, by w ciekawy sposób spędzić wakacje.
W książce zabrakło mi zdjęć z  licznych miejsc, które autorka odwiedzała. Jest tylko niewiele fotografii z Gdańska i Sopotu. A szkoda, bo to z pewnością  by wzbogaciło  wakacyjny dziennik.
   Czytanie utrudniały mi liczne błędy stylistyczne i gramatyczne.
Potoczny język , jak już wspomniałam , może być zaletą. Dla mnie jednak zbyt dużo było wtrąceń z młodzieżowego slangu, skrótów słownych  używanych w necie.(niektóre musiała mi tłumaczyć moja córka).
    Najcenniejsza jest siła , jaką autorka czerpała ze swoich podróży. Doświadczenia przez nią zdobyte, przeżycia , poznani ludzie - wszystko to wzmocniło ją , pozwoliło inaczej spojrzeć na codzienne trudności.
 Autorka sama najlepiej opisuje swoje refleksje po wakacyjnej włóczędze w 2009 r.

"Życie to nie kurtka ,którą można gdzieś zostawić... .Trzeba o nie dbać. Zazwyczaj ludzie nie potrafią tego robić , bo to jest diabelnie trudne.
Gdybym miała powiedzieć, czemu się cieszę ze swojej ( podobno marnej) egzystencji,
powiem tak : bo mogę. Bo czuję , że spełniam swoje szalone marzenia. Bo świat stoi przede mną otworem." 

Życzę autorce
   spełnienia marzeń i pokonywania  granic podczas kolejnych podróży.


Aleksandra Jursza zaprasza do zakupu e-booka tutaj





czwartek, 4 października 2012

Gustav Klimt - wczesne prace artysty

Mniej znane prace, nie spopularyzowane przez rynek komercyjny - nie widziałam ich na porcelanie, czy szkatułkach.



Ołtarz Dionizosa


Ołtarz Dionizosa

Starożytna Grecja

Medycyna

Stary człowiek na łożu śmierci

Piotr Bukartyk i Katarzyna Groniec - Piosenka z praniem w tle ...


Gdy przychodzi jesień to nachodzą mnie refleksje o mijającym czasie. W zadumę wprawiają mnie spadające liście , wirujące na wietrze  i kolejne świeczki , zdmuchiwane na torcie urodzinowym.  Ten melancholijny nastrój podsycam sobie odpowiednią muzyką.
 Dziś po głowie chodzi mi ten właśnie utwór Piotra Bukartyka.
Nie chcę , żeby moje dni były ' na przemiał , do znudzenia '. To smutne , że po latach wpada się w związku w rutynę , a rozmowy sprowadzają się do wyrzucania śmieci , z pranie w tle...
" Mówisz - odejdź ,  a myślisz - zostań!".
                                       
                                       Czy to miłość , czy może przyzwyczajenie?





poniedziałek, 1 października 2012

Vincent van Gogh


  Vincent Willem van Gogh
       urodził się 30 marca 1853,   zmarł  29 lipca 1890.
Był holenderskim malarzem postimpresjonistycznym, którego twórczość dzięki żywej kolorystyce i emocjonalnemu oddziaływaniu wywarła dalekosiężny wpływ na sztukę XX w.

Artysta w ciągu swego życia cierpiał na napady lękowe i narastające ataki spowodowane zaburzeniami psychicznymi.
Zmarł w wieku 37 lat jako twórca nieznany szerszemu ogółowi, w wyniku postrzału z broni palnej – najprawdopodobniej samobójczego.
Mało doceniany za życia, van Gogh zyskał sławę po śmierci. Dziś jest powszechnie uważany za jednego z największych malarzy w historii, artystę, którego twórczość stanowi istotne źródło sztuki współczesnej.
Van Gogh zaczął malować na kilka lat przed ukończeniem 30 roku życia, a swe najbardziej znane dzieła stworzył w ciągu 2 ostatnich lat.
Jest autorem ponad 2000 dzieł, w tym: 870 obrazów, 150 akwarel i ponad 1000 rysunków i 133 szkiców listowych. Dziś jego liczne autoportrety, pejzaże, portrety i słoneczniki należą do najbardziej rozpoznawalnych i najdroższych dzieł sztuki na świecie.

Lata wczesnej młodości van Gogh spędził pracując w firmie handlującej dziełami sztuki .

Jego wczesnym pragnieniem zawodowym było zostanie pastorem. Od 1879 pracował jako misjonarz w górniczym zagłębiu w Belgii. 
W tym czasie rozpoczął sporządzanie szkiców ludzi z lokalnej społeczności.
Jedzący kartofle
W 1885 namalował swe pierwsze wielkie dzieło -  Jedzący kartofle

Jego paleta w tamtym czasie składała się przeważnie z mrocznych, ziemistych odcieni i nie wykazywała ani odrobiny żywej kolorystyki, która charakteryzowała jego późniejsze prace.
Przed namalowaniem obrazu van Gogh wykonał dużą ilość szkiców głów, wnętrz, detali dotyczących rąk czy czajnika na kawę. Kiedy ukończył pracę, podpisał ją swym imieniem: Vincent. 
Obraz ukazuje pięć osób jedzących kartofle (zgodnie z tytułem), siedzących wokół prostego, drewnianego stołu. Młodsza kobieta ma przed sobą naczynie pełne ziemniaków, które – z wyrazem zapytania na twarzy – rozdziela pomiędzy zgromadzonych. Starsza z kobiet nalewa kawę zbożową do kubków. Wnętrze oświetla mdłym blaskiem lampa naftowa ukazując w całej rozciągłości ubóstwo scenerii, ale też i dodając jej podniosłej atmosfery. 
W sierpniu tego samego roku dzieło to zostało wystawione po raz pierwszy – w oknie marszanda Leursa, w Hadze.
 Van Gogh został oskarżony o uwiedzenie siłą jednej z młodych wiejskich modelek, która we wrześniu zaszła w ciążę.
W rezultacie katolicki ksiądz z wioski zabronił parafiankom pozowania artyście.

Po dwóch latach, już z Paryża, van Gogh napisał do siostry Willeminy:
Kiedy myślę o mojej własnej pracy, to przede wszystkim obraz wieśniaków jedzących kartofle, który namalowałem w Nuenen, jest najlepszym, jaki namalowałem.


Na przełomie lat 1884–1885 van Gogh sporządził ponad 40 szkiców głów wieśniaków. Wybierał do pozowania tych, których wygląd uważał za zgodny z jego wyobrażeniami dotyczącymi chłopów: ludzi o grubych, płaskich twarzach, niskich czołach i grubych wargach, wyolbrzymiając nawet te cechy przy malowaniu.
Głowa wieśniaczki w białym czepcu, 1885

Głowa wieśniaka z fajką, 1885,





Martwa natura z żółtym słomkowym kapeluszem, 1885,
W ciągu 1885 van Gogh namalował szereg obrazów przedstawiających martwe natury. 




Podczas swego dwuletniego pobytu w Nuenen van Gogh wykonał liczne rysunki i akwarele oraz około 200 obrazów olejnych. Jego paleta jednakże składała się z mrocznych, ziemistych tonacji, szczególnie ciemnego brązu i nie wykazywała żadnych oznak przejścia do żywszej kolorystyki, która wyróżnia jego późniejsze, najlepiej znane prace.




Martwa natura z koszem kartofli, 1885,
Zły stan zdrowia oraz problemy psychiczne powodowały, że van Gogh zaczynał obawiać się, iż umrze przedwcześnie, nie osiągnąwszy sukcesu artystycznego. Pod wpływem tych myśli namalował niewielkie płótno, Czaszka z palącym się papierosem, dziwnie surrealistyczne dzieło, zupełnie niepodobne do innych jego prac.

Czaszka z palącym się papierosem (1885/1886)


W marcu 1886 van Gogh przeniósł się do Paryża i odkrył francuskich impresjonistów
Później wyjechał na południe Francji i poddał się czarowi silnego światła słonecznego, które tam znalazł. Jego prace stały się jaśniejsze kolorystycznie, a on sam wypracował swój jedyny i bardzo rozpoznawalny styl, który w pełni rozwinął się podczas jego pobytu w Arles w 1888.

Pokój van Gogha w Arles I (1888), Muzeum Vincenta van Gogha
Taras kawiarni w nocy (1888), Kröller-Müller Museum




Most Langlois w Arles z piorącymi kobietami (1888



 Nocna kawiarnia 1888
Les Alyscamps - Opadające jesienne liście 1888

Gwiaździsta noc nad Rodanem 1888




Łóżko w pokoju van Gogha w szpitalu 
W 1889 r. van Gogh podjął leczenie w szpitalu psychiatrycznym. Szpital znajdował się w starych budynkach klasztornych , otoczony był polami pszenicznymi, winnicami i plantacjami oliwnymi.
Okolice szpitala malarz uwiecznił na obrazach.
Zielone pole pszenicy z cyprysem 1889

Pole pszenicy z cyprysami 1889

Gwiaździsta noc 1889

Gaj oliwny III 1889



 Istnieje tendencja do romantyzowania złego stanu zdrowia van Gogha. W powyższych obrazach widać  niepokój . To co interpretujemy jako  niepowtarzalny styl artysty, może być odbiciem  napięcia , chaosu myślowego, będących elementem jego choroby.




Vincent van Gogh inspirował się także modną wówczas sztuką japońską


Kurtyzana (1887), Portret dalekowschodniej kurtyzany, z ozdobą we włosach, w kolorowym okryciu, umieszczonej na tle moczarów i trzcin

Kwitnąca śliwa (1887), Portret kwitnącego drzewa z hieroglifami, umieszczonymi zarówno na drzewie jak i na obu pionowych krawędziach obrazu


Most w deszczu (1887), Widok mostu, obwiedzionego dookoła hieroglifami



Włoszka (1887), Portret kobiety, namalowany, grubymi, zielonymi i czerwonymi, krzyżującymi się kreskami, na żółtym tle, stanowi syntezę zarówno osiągnięć sztuki japońskiej jak i założeń neoimpresjonizmu






Ważną grupą obrazów, które wyszły wówczas spod ręki artysty, były kopie jego ulubionych mistrzów: Milleta, Doré, Delacroix i Rembrandta[162].
Pieta (wg Delacroix) 1889


Półpostać Anioła ( wg. Rembrandta)1889





Van Gogh malował martwe natury z takimi kwiatami jak irysy, słoneczniki, bzy, róże, oleandry .
 Obrazy tej serii powstały w rzadkim w życiu van Gogha okresie optymizmu.





Artysta malował też swoje autoportrety.


Różnią się między sobą, jeśli chodzi o intensywność czy kolor; na jednych van Gogh jest z brodą, na innych ogolony; na niektórych zabandażowany (w związku z obcięciem sobie lewego ucha po sprzeczce z Gauguinem).
Tzw. Autoportret bez brody, namalowany pod koniec września 1889, należy do najdroższych obrazów wszech czasów; w 1998 został sprzedany prywatnemu kolekcjonerowi w Nowym Jorku za sumę 71.5 miliona dolarów.
Autoportret w ciemnym pilśniowym kapeluszu(1886)

Autoportret przed sztalugą

Autoportret bez brody

Autoportret z zabandażowanym uchem i fajką




27 lipca  van Gogh postrzelil się w brzuch. Lekarze stwierdzili, że rana nie jest zbyt groźna i nie ma potrzeby hospitalizacji. Wieczorem stan Vincenta pogorszył się. Do rany wdała się infekcja. 29 lipca we wtorek, o godz. 1.30 w nocy Vincent van Gogh zmarł
Według biografów Stevena Naifeha i Gregory'ego Smitha van Gogh mógł zostać postrzelony przez osobę trzecią, zaś wersję o przypadkowym postrzeleniu się ogłosił po to, by chronić prawdziwego sprawcę postrzału. Miał nim być szesnastoletni Rene Secretan – jeden z dwóch znanych artyście chłopców, z którymi spędzał czas, m.in. pijąc alkohol. Autorzy opublikowanej w 2011 biografii stwierdzili, że postrzał mógł być wynikiem niefortunnej zabawy lub awarii broni. Na niekorzyść hipotezy o samobójstwie świadczyć miał również kąt wlotu pocisku.



Grób braci van Gogh
Przez całe lata toczyła się debata nt. źródeł choroby van Gogha i jej wpływu na jego twórczość. Ponad 150 psychiatrów usiłowało określić przyczyny choroby, stawiając ok. 30 różnych diagnoz. Wymieniały one: schizofrenię, zaburzenia afektywne dwubiegunowe, syfilis, zatrucie wywołane połkniętymi farbami, padaczkę skroniową i rodzaj porfirii. Każda z tych chorób mogła być odpowiedzialna za zły stan zdrowia artysty, a jej rozwój był spotęgowany przez złe odżywianie się, przepracowanie, bezsenność i spożywanie alkoholu, zwłaszcza absyntu.





źródło: Wikipedia