Podróże to temat bliski memu sercu, więc chętnie podjęłam się tego zadania.
Autorka , swoim potocznym stylem pisania, już na wstępie zaciera dystans między sobą a czytelnikiem.Dzięki temu łatwo wchodzi się w jej świat, jakby czytało się list od dobrej kumpelki.
Pani Aleksandra przypomniała mi z jakim entuzjazmem można podróżować gdy
ma się ~ 20 lat.Wystarczy mieć parę groszy w kieszeni , jakiś nocleg u znajomych. Najważniejsza w podróży jest ciekawość ludzi i świata. Interesujące mogą być zwykłe miasta w Polsce. Nie musimy odwiedzać znanych kurortów, by w ciekawy sposób spędzić wakacje.
W książce zabrakło mi zdjęć z licznych miejsc, które autorka odwiedzała. Jest tylko niewiele fotografii z Gdańska i Sopotu. A szkoda, bo to z pewnością by wzbogaciło wakacyjny dziennik.
Czytanie utrudniały mi liczne błędy stylistyczne i gramatyczne.
Potoczny język , jak już wspomniałam , może być zaletą. Dla mnie jednak zbyt dużo było wtrąceń z młodzieżowego slangu, skrótów słownych używanych w necie.(niektóre musiała mi tłumaczyć moja córka).
Najcenniejsza jest siła , jaką autorka czerpała ze swoich podróży. Doświadczenia przez nią zdobyte, przeżycia , poznani ludzie - wszystko to wzmocniło ją , pozwoliło inaczej spojrzeć na codzienne trudności.
Autorka sama najlepiej opisuje swoje refleksje po wakacyjnej włóczędze w 2009 r.
"Życie to nie kurtka ,którą można gdzieś zostawić... .Trzeba o nie dbać. Zazwyczaj ludzie nie potrafią tego robić , bo to jest diabelnie trudne.
Gdybym miała powiedzieć, czemu się cieszę ze swojej ( podobno marnej) egzystencji,
powiem tak : bo mogę. Bo czuję , że spełniam swoje szalone marzenia. Bo świat stoi przede mną otworem."
Życzę autorce
spełnienia marzeń i pokonywania granic podczas kolejnych podróży.
Aleksandra Jursza zaprasza do zakupu e-booka tutaj
Widzę, że zwróciłyśmy uwagę na to samo :) Książkę czyta się szybko, lekko i nastraja pozytywnie. Fajna pozycja na zimowe wieczory.
OdpowiedzUsuń