środa, 24 października 2012
Woody Allen "Zakochani w Rzymie"
Nareszcie obejrzałam najnowszy film Woody Allena , który ponoć pobił rekordy oglądalności w Polsce.
Wiadomo ,że filmy Allena mają swój klimat, charakter i wybierając się do kina wiemy czego można się spodziewać.Ten styl albo się lubi , albo ziewa się z nudów.
Tym razem jestem trochę rozczarowana( aż wstyd mi to pisać , bo czuję , że zdradzam Mistrza). Może to moja wina , bo nie miałam humoru . Mam wrażenie , że to wszystko już było - filozoficzny pesymizm, neurotyczność , nieporadność. Niby fajnie , zabawnie - ale takie jakby zwietrzałe.
Najciekawszy wydał mi się wątek Aleca Baldwina - głos sumienia, z którym dyskutują niektórzy bohaterowie.
Nie wiem czy ma sens porównywanie twórczości , ale " O północy w Paryżu" miał pomysł , a tu mi tego zabrakło. Chociaż wiem ,że zdania na ten temat wśród widzów są podzielone.
Kończę , bo chyba nie mam humoru i dlatego tak smęcę, a film może jest całkiem dobry?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Słyszałem dużo podobnych opinii do Twojej :)
OdpowiedzUsuńTo mnie pocieszyłeś, bo myślałam , że to ja zrobiłam się taka wybredna
OdpowiedzUsuń(i wredna) i wszystko krytykuję.