sobota, 15 lipca 2017

Wzgórze Psów Jakuba Żulczyka


Mikołaj i Justyna, młode małżeństwo  - tracą możliwość spłacania kredytu mieszkaniowego a ich związek też nie wygląda najlepiej. Ratują się więc ucieczką na Mazury, do rodzinnego miasteczka Mikołaja. Uciekają przed kłopotami finansowymi, ale też konfliktami małżeńskimi. Bez jakiegoś konkretnego planu na przyszłosć, zamieszkują w rodzinnym domu Mikołaja, licząc na to, że jakoś wszystko się ułoży, zdobędą pieniądze i szybko wrócą do Warszawy. Zybork (tak nazywa się miasto) ma swoje mroczne tajemnice, nierozliczone historie z przeszłości, w które Mikołaj i Justyna zostają wciągnięci. Pomysł na historię nieco podobny do scenariusza serialu "Belfer". Małe miasteczko, mieszkańcy zastraszeni przez grupę trzymającą władzę.  Ciekawie przebiega linia podziału, kto jest dobry a kto zły w opowieści, a autor wprowadza nas w mroczny świat i zakamarki duszy, których może i nie chcielibyśmy poznać.
Nie umiem powiedzieć czy to dobra książka. Wydaje mi się nierówna w odbiorze. Momentami nudziła mnie, wiele fragmentów dłużyło się, potrzebowałam czasu by wciągnąć się w tę historię. Drugą połowę książki przeczytałam już jednym tchem. Nie wiem czy podoba mi się język Jakuba Żulczyka, czasem toporny i prostacki, ale były kawałki, które z przyjemnością czytałam po dwa razy, z uznaniem dla kunsztu autora. Mam wrażenie, że ta historia jest opowiedziana trochę jak film, jakby to były gotowe sceny z planu. Śmiało mogłaby być scenariuszem do filmu Smarzowskiego  Autor roztacza obrazy, jak kadry z filmu, a wiele książkowych postaci podczas  czytania, w wyobraźni obsadziłam konkretnymi aktorami. Właściwie czytając, widziałam w wyobraźni gotowe sceny.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że autor wplata wątki autobiograficzne, a Mikołaj - pisarz, borykający się z problemem narkotyków to alter ego Żulczyka. Dodaje to smaczku powieści i porusza wyobraźnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz