niedziela, 11 stycznia 2015

"Jedwabnik" Robert Galbraith

Jest to już druga powieść kryminalna J.K. Rowling, ukrywającej się pod męskim pseudonimem. Poprzedniej - "Wołanie kukułki" wysłuchałam w postaci audiobooka. Już pisałam o tym, że trudno było mi ocenić, czy książka była dobra, czy to fantastyczna interpretacja Macieja Stuhra dodała jej uroku.
Dlatego z ciekawością sięgnęłam po "Jedwabnika", by upewnić się, czy Robert Galbraith talent do pisania kryminałów ma czy nie.
Prywatny detektyw Cormoran Strike, po spektakularnym sukcesie wykrycia zabójcy Lully Laundry, rozwinął swą praktykę zawodową. Poprawiła się jego sytuacja finansowa, świetnie rozwija sie współpraca z asystentką Robin. Przy natłoku spraw, które prowadzi, trafia mu się klientka, która już na pierwszy rzut oka nie przyniesie detektywowi wysokiego honorarium. Cormoran przyjmuje jednak tę sprawę, bo coś go zaintryguje w lekko dziwacznej klientce. Zgłasza się ona z prośbą o odnalezienie męża, który nie daje znaku życia już od tygodnia. Mąż jest pisarzem, niezbyt poczytnym, jego dość kontrowersyjne książki i grubiański styl bycia budzą niechęć znajomych. Mężem też nie jest zbyt dobrym, więc nikt specjalnie nie rozpacza z powodu jego zaginięcia. No, ale wypadałoby chłopa odnaleźć... . Zwłaszcza, że w obieg poszedł maszynopis jego najnowszej, nie wydanej jeszcze książki. Bohaterami tej powieści są dziwne, nierealistyczne postaci. Mają symboliczne imiona i cechy, które wyraźnie pasują do znajomych pisarza. W tak dziwny, literacki sposób pisarz obnaża swoją żonę, kochankę, wydawcę i parę innych osób. Wyciąga na światło dzienne ich tajemnice, przywary, kompleksy. Maszynopis wywołuje skandal w środowisku wydawniczym. Każdy, kogo opisano w książce, chciałby dorwać drania i rozprawić się z nim za insynuacje zawarte w książce.  Więcej pisać nie będę, by nie ujawniać treści. Powiem tylko, że akcja rozkręca się dosyć wolno, trzeba więc trochę cierpliwości, by dać się wciągnąć w tę kryminalną zagadkę.
"Jedwabnik" jest klasycznym kryminałem - jest morderstwo, krąg podejrzanych, wiele wątków, które zwodzą czytelnika, a na końcu rozwiązanie, na które nagle wpada genialny detektyw.
W kryminałach najczęściej denerwują mnie zakończenia. Czuję się rozczarowana, mam niedosyt, że tyle było wątków niewyjaśnionych, tyle gmatwania, a tu nagle -deus ex machina- i jest morderca. Brakuje mi sensownych motywów, które uzasadniałyby wyrafinowane zbrodnie (bo pisarze ostatnio prześcigaja się w pomysłach).
Niestety, są też dłużyzny, np inne sprawy, które Cormoran prowadzi w tle. Są opisywane na tyle zdawkowo i bezbarwnie, że nie budzą zainteresowania. Przyznaję, że pomijałam te fragmenty.
Wątek obyczajowy, czyli relacje Cormorana z asystentką, nieporozumienia z jej narzeczonym, jest trochę wtórny wobec "Wołania kukułki", ale wciągający, bo ciągle trzyma w niepewności - czy między detektywem a jego asystentką wybuchnie płomienny romans czy nie.
 Cały tydzień przeleżałam chora, zakatarzona, z gorączką. Jak wiadomo, nie ma się w takiej sytuacji ochoty na poważną literaturę, bo głowa ciężko pracuje.
 "Jedwabnik" okazał się świetną książką na ten czas. Lekko, przyjemnie, stopień skomplikowania fabuły odpowiedni dla mojej zablokowanej katarem głowy. Szału nie ma, ale czekam na dalsze losy Cormorana Strike'a. Myślę, że byłby to dobry scenariusz na serial - nie film, bo teraz większość ogląda seriale:)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz