poniedziałek, 19 listopada 2018

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

Z wiekiem coraz częściej ryjemy w dziurawej pamięci, próbując wydobyć z niej resztki naszego
dawnego, nieistniejącego już świata. Wspomnienia z dzieciństwa, obrazy, które mamy pod powiekami, zapachy, dotyk. Kruchość życia, dziś coś mamy, jutro nagle nie ma nic, zostają samotni ludzie, resztki przechowywane w pamięci.
Powieści Jakuba Małeckiego mają wspólny rys. Przewija się melancholia, kruchość, ulotność życia. I najważniejsze; pytanie o sens - nie wiem czego?- życia, robienia czegokolwiek?. Osią powieści jest niepełnosprawny umysłowo chłopiec, który w tragicznych okolicznościach traci ojca, a później matkę. Jego droga krzyżuje się przypadkowo z życiem drugiej bohaterki-Olgi. To co łączy te postaci to samotność, brak poczucia bezpieczeństwa, trudności w mówieniu o swoich emocjach i potrzebach. Olga, mimo braku ułomności umysłowej, też ma w tym obszarze problemy (a kto ich nie ma ?). Partner Olgi-Igor, żyjący z bagażem trudnych doświadczeń rodzinnych. Jest pasjonatem haiku. Jego życie i sposób bycia jest trochę własnie taki jak haiku - ulotny, refleksyjny, bez konkretnej interpretacji. Ustawia się z boku, nie umie walczyć o to co dla niego ważne, a może nie umie zdecydować co tak naprawdę jest ważne. Własne lęki, kompleksy, niesione przez życie powodują, że żyją samotnie, chociaż we dwoje. Potrzebują siebie, a jednocześnie nie potrafią sobie nawzajem  tego okazać (albo boją się okazać). Autor używa subtelnych środków, by poruszyć emocje i serce czytelnika. Potrafi zbudować klimat, bez wielkich fajerwerków. Czytanie powieści to swoiste katharsis. Pomaga w uporządkowaniu myśli, uczuć, wartości.

1 komentarz: