niedziela, 17 marca 2013

"Sugar Man" , reż. Malik Bendjelloul


Oscary filmowe już dawno rozdane, a ja dopiero teraz znalazłam czas, żeby obejrzeć "Sugar Man", czyli zwycięzcę w kategorii filmów dokumentalnych.
     Jest to historia Rodrigueza - muzyka, piosenkarza z Detroit. Pochodzi z biednej, robotniczej rodziny, przez wiele lat utrzymywał się z pracy fizycznej.
Pod koniec lat '60 próbował realizować się w muzyce. Sam komponował swoje utwory, grywał je w nocnych lokalach.Wydawało się, że los daje mu szansę, gdy został zauważony przez producentów branży muzycznej. Wydał dwie płyty w latach 1970 i 1971.Niestety , nie odniósł sukcesów na rynku. Właściwie nie wiadomo dlaczego jego płyty nie sprzedawały się, bo oceniano go bardzo dobrze. W USA nikt się nim nie interesował i wkrótce słuch po nim zaginął.
Chociaż, podobno Wojciech Mann przyznał, że w latach '70 kupił płytę nieznanego nikomu Rodrigueza - widać zawsze miał wyczucie muzyczne.
     Tymczasem płytę Rodrigueza przywiózł ktoś ze Stanów do RPA, do Kapsztadu.
Utwory zrobiły ogromne wrażenie na społeczeństwie kraju , w którym panował apartheid. Rodriguez stał się symbolem buntu wobec establishmentu. Jego teksty uświadomiły ludziom , że można zanegować istniejący porządek, uwolnić swój umysł od stereotypów i zacząć myśleć inaczej.
Rodriguez stał się w RPA popularniejszy niż Elvis Presley. Wytwórnie sprzedawały tysiące jego płyt. Sam muzyk był dla fanów osobą tajemniczą, mityczną.Nie wiadomo było gdzie mieszka , co robi. Powstała plotka , że zastrzelił się , bądź podpalił na scenie po nieudanym koncercie. Władze RPA wprowadziły cenzurę jego tekstów , które mówiły o buncie przeciw nierówności społecznej i biedzie. To wszystko kształtowało jego legendę i jeszcze bardziej podsycało fascynację  osobą Rodrigueza  i  jego twórczością.

Tymczasem Rodriguez , nieświadomy swojej szalonej popularności w RPA , wiódł trudne życie robotnika w Detroit. Olbrzymim zaskoczeniem dla niego było spotkanie z dziennikarzem z RPA. Po 30 latach dowiedział się , że jego muzyka żyje tam własnym życiem , a on sam jest legendą.

Sugar Man to film o tym ,jak ważne jest , by w życiu znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu. To opowieść o tym , jak o ludzkim losie decyduje przypadek.
Można brnąć przez życie w szarości i poczuciu beznadziei , nie podejrzewając , że za rogiem czeka nas inna rzeczywistość.
Historia Rodrigueza to jakby dwa  życia tego samego człowieka , różniące się od siebie , które rozgrywają się w światach równoległych.Opowieść trochę jak z bajki o Kopciuszku , wzruszająca, z pozytywnym przesłaniem.
Można oczywiście zastanawiać się , czy Rodriguez na prawdę był tak genialnym muzykiem? Czy może na jego popularność w RPA wpływ miała sytuacja polityczna i społeczna tego kraju ? W tekstach piosenek ludzie odnajdywali takie treści , jakie chcieli widzieć , by podsycać nastroje społeczne.
  Biorąc pod uwagę , że to film dokumentalny, to trochę zabrakło mi wyjaśnienia wątków finansowych. Co stało się z pieniędzmi z płyt, dlaczego nie dotarły one do Rodrigueza ? Reżyser pozostawia widza w sferze niedomówień.

Jakkolwiek by nie oceniać filmu pod względem technicznym , to na pewno przedstawia on ciekawą historię i daje widzom dawkę świetnej muzyki :)




źródło zdjęcia : stopklatka.pl

2 komentarze:

  1. To jeden z lepszych (jeśli nie najlepszy) z filmów dokumentalnych, jakie miałam okazję obejrzeć. Historia Rodrigueza jest niesamowita, a sam artysta ma wspaniałą osobowość. Trudno nie darzyć go sympatią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia niesamowita, muzyka, która trafiła mi prosto w serce, jednak pod względem technicznym reżyser się nie popisał moim zdaniem.

    OdpowiedzUsuń