poniedziałek, 17 września 2012

Susan Abulhawa " Wiatr z północy"



"Wiatr z północy" jest opowieścią o losach trzech pokoleń palestyńskiej rodziny, opowiedzianej z pozycji dorastającej dziewczynki.
W 1948 r. - po powstaniu państwa Izrael, zostali przymusowo wysiedleni ze swoich domów, zabrano im ziemię , majątek, pozbawiono prawa do godnej egzystencji.
Bohaterka przez całe swoje życie była świadkiem straszliwych zbrodni dokonywanych przez armię izraelską na jej narodzie. Okrutna wojna zabrała jej całą rodzinę , okaleczyła ludzi fizycznie i psychicznie.
Powieść w brutalny sposób otwiera czytelnikowi oczy na koszmar, jaki rozgrywa się od kilkudziesięciu lat w tym rejonie świata.
Myślę , że "Wiatr z północy" należy  rozpatrywać z różnych punktów widzenia. Konflikt izraelsko-palestyński jest zresztą wielowymiarowy i nie można go jednoznacznie oceniać.
Nie mam wątpliwości ,że cierpienie  jakiego doświadczają Palestyńczycy , zmuszeni do życia w obozach dla uchodźców jest wielkie.Przerażenie i głębokie wzruszenie budziły we mnie opisy zbrodni  dokonywanych na często niewinnych ludziach.
Powieść ta łamie stereotyp ukształtowany przez media, że Muzułmanin to terrorysta.
Ludzie świata zachodniego nie analizują na co dzień motywów jakimi kierują się zamachowcy-samobójcy.Kwitujemy to najczęściej stwierdzeniem - " fanatyzm religijny".
S. Abulhawa skupia się niestety tylko na cierpieniach własnego narodu. Nie analizuje tego ,że jej współbracia  też mordują ludzi w okrutny sposób.Wychodzą z domu uzbrojeni, czule żegnani przez kobiety,by walczyć , ich zdaniem ,w świętej sprawie.
A przecież gdzieś tam , w obcym domu, po drugiej stronie frontu, też jakaś matka płacze nad ciałem swego syna.
Autorka nie chce dostrzec ,że jest to niekończąca się spirala agresji , nienawiści, nakręcanej przez żądzę odwetu  ( i politykę).
Odniosłam wrażenie , że przedstawiła świat Islamu w sposób wyidealizowany. Nie dowierzam jej , gdy czytam o mężczyznach tak bardzo czułych i troskliwych dla swoich kobiet. Niestety ,mam przed oczami  słynne zdjęcia kobiet islamskich ze zmasakrowanymi twarzami. Abulhawa porusza temat molestowania seksualnego dziewczynek, ale prześlizguje się po nim nader szybko. To co w kulturze Zachodu jest przestępstwem , tam jest jedynie "problemem" utraty cnoty, co będzie niemile widziane przez przyszłego męża.
   Reasumując - ONZ zgotowało straszliwy kocioł na Bliskim Wschodzie ,powołując do życia państwo Izrael. Mocarstwa  i organizacje światowe nie mają interesu , by pomóc w zakończeniu tego konfliktu , który niszczy obie strony.
Nie chcę wchodzić w rozważania nt.tego kto ma rację w konflikcie palestyńsko- izraelskim. Powieść "Wiatr z północy"odbieram jako świadectwo tego ,że każda wojna jest złem.Niezależnie od tego po czyjej stronie stanie się, zawsze będziemy widzieć ludzi niewinnie mordowanych.
  Bohater powieści Oriany Fallaci "Inszallah", patrząc na skutki zamachu terrorystycznego w Bejrucie, zastanawia się nad tym kogo Historia nazwie bohaterem narodowym a kogo zbrodniarzem? Obaj walczą w sprawach , za które są gotowi oddać życie. To co dla jednych jest bohaterstwem , dla drugich - terrorem.
Zabrakło mi w tej książce takiej właśnie ogólnoludzkiej refleksji nad przemocą , agresją i walką . Bez dzielenia typu "mu dobrzy, wy źli..."

Tematyka "Wiatru z północy" jest na tyle kontrowersyjna , że może w każdym czytelniku budzić inne emocje. Zapraszam więc do dzielenia się swoimi opiniami.
Susan Abulhawa urodziła się 1967 r. Jest córką uchodźców palestyńskich. Ukończyła studia medyczne w Stanach Zjednoczonych. "Wiatr z północy" jest jej pierwszą powieścią.

3 komentarze:

  1. Ja ostatnio przeczytałam książkę, w której świat islamu przedstawiony jest zupełnie odwrotnie - czasem aż trudno nie przejąć się głęboko losem kobiet muzułmańskich. Również i tam muzułmanie to nie terroryści - większość wyznawców islamu ucieka od nich, boi się, wstydzi takiego postrzegania ich religii przez Zachód. Polecam więc dla kontrastu "Zdradzoną" - trochę o niej pisałam też na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja do tej pory nie mogę sobie poukładać tego muzułmańskiego świata i nie wiem co o nim myśleć. Przeraża mnie sposób, w jaki są tam traktowane kobiety i dziwi, że z jednej strony dla muzułmanów liczy się tylko Koran, a z drugiej zapominają o niektórych jego nakazach i zasadach. Wielokrotnie Latifa w swojej opowieści przytacza fragmenty ich Świętej Księgi, które nijak mają się do zachowań wyznawców. Koran mówi o szacunku do każdego, o tym, że każdy ma prawo do własności prywatnej - a tymczasem w ich świecie tego nie widać. Ale być może dla nich kobieta, to nie "każdy człowiek". Tak jak mówisz, jest nam bardzo trudno zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Wychowałyśmy się w zupełnie innej kulturze, a kultura muzułmańska różni się od naszej i szokuje bardziej niż jakakolwiek inna. Myślę, że nawet, powiedzmy, kanibalistyczne tradycje jakichś plemion indiańskich czy afrykańskich kłują nas mniej, bo nie są tak rozpowszechnione i nie ma obawy, że dotrą do Europy...

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawa tematyka choć niełatwa...
    Kiedyś napewno przeczytam

    OdpowiedzUsuń